↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Rozpoczęła się kwalifikacja wojskowa w powiecie żagańskim. Komisja będzie urzędować w budynku Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Żaganiu. Kto musi się stawić?

Książeczka wojskowa
fot. ©ESPECO/Regioneo.pl

Zgodnie z obwieszczeniem Wojewody Lubuskiego, obowiązkowa kwalifikacja wojskowa w powiecie żagańskim dotyczy mężczyzn urodzonych w 2005 roku. Również mężczyźni urodzeni w latach 2000-2004, którzy nie posiadają określonej kategorii zdolności do czynnej służby wojskowej, są objęci tym procesem.

↓ Kontynuuj czytanie po reklamie ↓

Osoby, które w latach 2022 i 2023 zostały uznane przez powiatowe komisje lekarskie za czasowo niezdolne do służby wojskowej ze względu na stan zdrowia, są zobowiązane do stawienia się na kwalifikację wojskową, pod warunkiem, że okres tej niezdolności upływa przed ukończeniem kwalifikacji wojskowej. Również osoby, których okres niezdolności upływa po zakończeniu kwalifikacji wojskowej i złożyły wniosek o zmianę kategorii zdolności przed dniem zakończenia tego procesu, są objęte tym obowiązkiem.

Kwalifikacja wojskowa w powiecie żagańskim – obowiązek dotyczy również kobiet

Warto zauważyć, że kobiety urodzone w latach 1997-2005, posiadające kwalifikacje przydatne do służby wojskowej, oraz kobiety uczące się w celu uzyskania tych kwalifikacji, a także te, które w roku szkolnym lub akademickim 2023/2024 kończą studia na kierunkach lub naukę w zawodach wymienionych w przepisach na podstawie art. 60 ust. 7 ustawy z dnia 11 marca 2022 r. o obronie Ojczyzny, również podlegają obowiązkowej kwalifikacji wojskowej.

Ponadto, osoby, które ukończyły 18 lat życia i zgłosiły się ochotniczo do kwalifikacji wojskowej do końca roku kalendarzowego, w którym osiągną 60 lat, również są zobowiązane do tego procesu, o ile nie posiadają określonej kategorii zdolności do czynnej służby wojskowej.

Podobnie, osoby o nieuregulowanym stosunku do służby wojskowej do końca roku kalendarzowego, w którym osiągną 60 lat życia, muszą poddać się kwalifikacji wojskowej, jeżeli nie posiadają określonej kategorii zdolności do czynnej służby wojskowej i zgłosiły się ochotniczo do tego procesu.

Przed komisją należy się stawić do 26 lutego 2024 roku w budynku Zespołu Szkół Technicznych i Ogólnokształcących w Żaganiu przy ul. Gimnazjalna 13, w godzinach 11-16.

- REKLAMA -

1 komentarz

  1. Minister od 20 lat nie podwyższył taksy notarialnej, a niektórzy ludzie i tak narzekają, że jest za drogo, bo to obecnie taki sport, targowanie się z notariuszem, to jest ponoć eleganckie. Inni od kilku lat widzą, że sytuacja jest krytyczna, nawet Gazeta Prawna pisała, że trudno utrzymać kancelarię. Ale niektórzy widząc człowieka, wykształconego, specjalistycznie przygotowanego do koordynowania tego, jak obywatele kształtują najważniejsze sytuacje prawne obrotu, swoją sytuację prawną w najważniejszych w życiu sprawach i ponoszącego za to odpowiedzialność, mają uciechę, gdy mogą nim pomiatać. Zachowują się jak w muzeum figur woskowych. Gdyby stała tam figura zwykłego człowieka, przeszliby obok niej obojętnie, ale widząc figurę prezydenta, królowej czy papieża, mają ochotę go poklepać, złapać za nos, a nawet wykonywać ruchy frykcyjne. Notariusze sobie z tym często nie radzą, to nie są weterani walk w Somalii, popadają w hiperuległość i są gotowi zrobić niemal wszystko, a może i wszystko, byle nie rozgniewać chimerycznego, bezczelnego klienta, bo to niby eleganckie: być chimerycznym u notariusza i zachowywać się jak skarbnica wiedzy prawniczej. Nie denerwować klienta – chroniąc jego prawa i odmawiając czynności sprzecznych z prawem – który zdążył zorientować się, że notariuszom jest ciężko i w przeciwieństwie do np. sądu nie mają instrumentów ochrony, np. możliwości ukarania kogoś grzywną za ordynarne zachowanie, tzw. policji sesyjnej. Pewnie połowa pobieranych przez notariusza wynagrodzeń jest absurdalnie niska, symboliczna, gdy w innych krajach te same czynności kosztują wielokrotnie, czasem 20, 30tokronie więcej niż w Polsce. Notariusze mają zarabiać tylko na nieruchomościach, resztę pracy, m.in. konsultacje i porady, do których są zobowiązani, mają wykonywać dosłownie za darmo. Klienci nie chcą widzieć tego, że wynagrodzenie notariusza to nie tylko przygotowanie wydruków, ich opieczętowanie i zszycie. Nie widzą nakładu intelektualnego, wolą wmawiać samym sobie, że to śmieszna praca, chociaż sami, nawet wtedy, gdy są prawnikami, wolą się za nią nie brać i np. podyktować notariuszowi treść dokumentu – co zasadniczo byłoby zgodne z istotą pracy notariuszy. Przecież chodzi o dokumentowanie składanych pod kontrolą notariusza oświadczeń klientów – świadomych życiowo i prawnie obywateli demokratycznego państwa Unii Europejskiej. Większość bałaby się choćby samodzielnie kogoś wylegitymować i na podstawie czyjegoś dowodu potwierdzić tożsamość tego kogoś, np. na jego testamencie, który będzie skuteczny za 20-30 lat. Nie ma szans na to, aby taki klient dostrzegł ponoszoną przez notariusza odpowiedzialność, w końcu to śmieszna praca, ale też czasu który poświęca się klientowi, bo ten rozrósł się i jako wielki pan naprawdę uważa, że łaskę robi, że pojawia się w kancelarii (ale już nie w Biedronce czy Żabce), uświetnia ją swoją obecnością, a dając notariuszowi do ręki swój dowód osobisty, jakby mu kwiaty wręczał. On łaskawie da ci zarobić, a ty mu nie dasz nic w zamian, bo ty nie pracujesz, bo to jest śmieszna praca. I tak w Polsce, w Unii Europejskiej, jeden z bardziej skomplikowanych zawodów wykonywanych w uciążliwych dla zdrowia warunkach okazał się śmieszną pracą. Klient nie widzi kosztu utrzymania kancelarii i różnorakich kosztów związanych z wykonywaniem zawodu, w tym składek, m.in. na ubezpieczenie, na samorząd, kosztów zakupu odpowiedniego oprogramowania, kosztów stałego podnoszenia kwalifikacji zgodnie z nakazem ustawowym. W tym miejscu najlepiej zacząć się pienić, że notariusze to ignoranci, oni nic nie potrafią, oni się nie rozwijają, więc o jakie koszty może chodzić, kłamstwo. I to nie jest poniżenie i gnębienie człowieka, notariusza. Do tego klient na pewno sam chętnie przechowywałby za darmo w swojej piwnicy setki, tysiące oryginałów cudzych aktów notarialnych i innych dokumentów oraz rejestrów. To nie są koszty. A zdaniem Ministerstwa – nie kolejnego Ministra, który nie rozumie tego i innych zawodów prawniczych, dla których są w ministerstwie osobne wydziały – zdaniem ministerstwa notariusz ma zarabiać na nieruchomościach, a cała reszta? Poświadczenia, testamenty, odrzucenia spadku, poświadczenie dziedziczenia, pełnomocnictwa itd. Tu odpłatność może być symboliczna, a jeszcze lepiej jeśli klienci tej symboliczności nie będą widzieć, bo będą dzięki temu bardziej brutalni, przemocowi – trudniej będzie wytrzymać w zawodzie (licząc w przyszłości jedynie na najzwyczajniejszą emeryturę), bo deregulacja to był jednak zły pomysł, dobry na jedną czy dwie kampanię wyborczą, ale nic poza tym. Gdzie tu równorzędność notariusza ministrowi? Pieniądze to nie wszystko (pieniądze nie dla wszystkich). Klient płaci 24,60 zł za poświadczenie podpisu na pełnomocnictwie do zawarcia umowy sprzedaży maszyn rolniczych za 600.000 zł, które właściciel udziela pośrednikowi, więc płaci i wymaga. I ciesz się notariuszu, że zarobisz sobie, masz klienta, ktoś przyszedł. Odrzucenie spadku i oddłużenie się w ten sposób na 70.000 zł (i odpowiedzialność notariusza do co najmniej tej kwoty) 76,26 zł z vat. Testament i zapisanie dziecku majątku o wartości 3.000.000 zł? 76,26 zł z vat dla notariusza. Oczywiście, że klient jest świetnie zorientowany w realiach, przychodzi z gotowym idealnym dla niego i dla otoczenia rozwiązaniem, niczego nie trzeba mu wyjaśniać, przed niczym nie trzeba go chronić. Jakbyś miał notariuszu stałą współpracę (na czym opiera się taka współpraca) z kilkoma deweloperami lub pośrednikami, po prostu unikałbyś jak możesz tych deficytowych czynności – i wprawdzie również ty zaniżałbyś wartość swojej pracy, ale dzięki efektowi skali wychodziłbyś na swoje. Gdyby Ministerstwo podwyższyło i urealniło stawki za deficytowe czynności, klienci płaciliby w końcu tak jak na całym świecie, czyli realnie (sędzia przeprowadzający sprawę spadkową nie musi ze swojego wynagrodzenia utrzymywać sądu, kupować papieru do drukarki, mebli, komputerów itd.), zwykły notariusz zacząłby żyć i pracować godnie, normalnie, spokojnie – praworządnie – bez dziwactw, a tamci zaczęliby się wściekać na to, że można jednak normalnie pracować w tym zawodzie, nie będąc multimilionerem, ale zarabiając na racjonalnym poziomie, pracując bez popadania w krytyczne zależności od deweloperów, pośredników i innych. Tak nie może być, nie po to daliśmy się zniewolić, aby inni pozostawali bezstronni i niezależni, spokojnie pracując, wykonując ten zawód godnie bez przygód. Tu można pracować tylko tak jak my – inaczej się nie da. Zadusimy kolegów z mniejszych kancelarii i odwrócimy deregulację do stanu początkowego. Liczą się wielkie fabryki notarialne, a w małych miastach są dworce autobusowe i kolejowe, można pojechać do większego miasta i tam pójść do notariusza. W małych miastach notariuszy nie musi być, a na pewno ludzie, którzy tam żyją i pracują nie muszą mieć wyboru między notariuszami. Wystarczy jeden. Po co komu relacja zaufania i regulowanie swoich najważniejszych spraw z udziałem kogoś, komu naprawdę się ufa. Jest jeden albo nie ma na miejscu żadnego i też jest dobrze. Proboszczów jest tam co prawda dwóch czy trzech, ale burmistrz też jest tylko jeden. Obecnie koledzy często zarabiają połowę, jedną czwartą, a nawet mniejszą część wynagrodzenia sędziego, ale przecież sędziowie muszą się szanować, a notariusze nie. Niech zatrudnią się w korporacyjnych fabrykach na etacie – pozostając bezstronnymi i niezależnymi strażnikami praw i wolności stron czynności notarialnych, w okowach zależności od swoich przełożonych uzależnionych od deweloperów, pośredników i innych. Demokracja i praworządność? Bez sensu..

Co o tym sądzisz? Zostaw komentarz